Barszcz z buraków. Filozoficzny wstręt do reklam.

13 grudnia 2019. Dopisek autorki.

Poniższy tekst pochodzi z historycznego wpisu, sprzed dwóch lat, z czasów gdy Srebrna Patelnia nie była stroną internetową, jaką Czytelnik widzi obecnie. Dawna forma prezentacji odeszła w mrok, lecz stosunek autorki do komercyjnych sposobów przedstawiania zalet zupy w proszku pozostał niezmieniony. 

Niewykluczone, że Czytelnikowi przyda się przepis na barszcz z tego powodu, że w sposób nieunikniony, oczywisty i mało zaskakujący nadchodzi Wigilia. W dalszej części podam dwa przepisy. Zapewniam przy okazji, że barszcz z torebki wcale nie jest tak dobry, jak twierdzi pani z telewizji ani też esencjonalny, ani w kolorze naturalnym a rodzina, która rzekomo konsumuje go na wizji raczej udaje, bo są to opłaceni statyści, którzy za wyrażanie entuzjazmu otrzymują gratyfikację pieniężną.

Srebrna Patelnia nie zawiera reklam. Ten stan rzeczy trwać będzie nadal, blog zniknie jednak wkrótce z licznych platform tematycznych i zbiorowisk kulinarnych, na których do tej pory funkcjonuje. Powód? Banalny: brak reklam na blogu to jedno a to, że wpisy mojego autorstwa pojawiają się automatycznie na stronach napakowanych zachętami zakupu kurtek, bransoletek, makaronów, mikserów, kapci i tym podobnych - jest zupełnie odrębną sprawą. Taki stan rzeczy autorce nie odpowiada.

Srebrna Patelnia przestanie wkrótce być blogiem wyłącznie kulinarnym, bo formuła ta od początku jest mocno ograniczająca. Trudno zatem wyobrazić sobie, że wpisy o tematyce odległej od gotowania miałyby być automatycznie pobierane wprost stąd i umieszczane pomiędzy przepisami na babkę, bezglutenowe pierożki lub zdrowe pierniki wykonane z fasoli. Byłoby to niestosowne także ze względu na szacunek dla administratorów kulinarnych platform. W czasie, gdy zdecydowana większość blogerów wysila się literacko lub pseudoliteracko po to, by na swych dziełach zarabiać czerpiąc zyski z reklam, Srebrna Patelnia pozostaje wierna w publikowanych tezach myślom swojego autora i niczemu ponadto. Jeśli zatem zdaniem Czytelnika, prezentowana treść mija się niekiedy z prawdą, to znak że autorka błądzi i w wyjawianiu błędu jest z Czytelnikiem szczera.

Barszcz - sposób pierwszy.

Potrzebne są buraki i wywar z jarzyn w następujących proporcjach - na 1 kilogram buraków 1 litr wywaru. Planując ilość gotowego barszczu powinno się przewidzieć pół litra na osobę (wzorcowa ilość biesiadna jak na weselu, łatwo zapamiętać). Aby wykonać 1 litr wywaru trzeba mieć następujące warzywa: marchew (2 sztuki), korzeń pietruszki (1 sztuka), kawałek selera (wielkości 1/4 pomarańczy). Po obraniu i wypłukaniu warzyw należy zalać je wrzątkiem (1 litr), doprowadzić do wrzenia i gotować tak długo, aż warzywa będą al dente, później wyjąć warzywa z wywaru i odstawić do wystygnięcia pod przykryciem - nadają się do wykonania sałatki jarzynowej. Buraki opłukać (nie obierać), włożyć do garnka i zalać wodą tak, by były przykryte. Gotować powoli pod pokrywką do czasu, gdy zmiękną (pozwolą się bez oporu nakłuć widelcem). Trwa to około 1 godziny. Po ugotowaniu wylać wodę, w której gotowały się buraki a je same odstawić do całkowitego wystygnięcia.

Wywar warzywny doprawić solą do smaku (ma być smaczny sam w sobie).

Wystudzone buraki pokroić na plastry, umieścić w garnku na tyle pojemnym, by pomieścił także wywar.

Zimnym wywarem zalać buraki i odstawić w chłodzie na kilka godzin, lub do czasu, gdy wywar okaże się intensywnie zabarwiony na buraczany kolor a same buraki kolor stracą, stając się raczej ciemno różowe niż buraczkowe. Aby zakończyć proces powstawania barszczu trzeba doprawić go spirytusowym octem w takiej ilości, by smak był w sam raz, wcześniej wyławiając wszystkie plastry buraków łyżką cedzakową. Przed podaniem barszcz podgrzać uważając, by się nie zagotował. Gdy osiągnie temperaturę wrzenia bezpowrotnie straci kolor.

Barszcz - sposób drugi, jest szybszy, lecz więcej z nim bałaganu.

Proporcje składników są te same, zasada przygotowania podobna z tą różnicą, że ugotowane i wystudzone buraki trze się na tarce o grubych okach i taką buraczaną masę dodaje do gorącego wywaru a następnie całość zagotowuje. Należy pilnować, by natychmiast po zagotowaniu zdjąć garnek z barszczem z palnika - inaczej rzecz straci kolor. Następny krok to przelanie barszczu do drugiego, czystego garnka przez sito, czyli odcedzenie z niego buraków. Tu właśnie powstaje bałagan - odcedzona masa buraczana jest zbędna i należy ją wyrzucić, lecz trudno przy tym nie usmarować kuchni a odpad taki lubi też wycieknąć pomiędzy worek a kosz na śmieci. Na koniec, jak powyżej, trzeba barszcz doprawić octem. Podgrzewać ostrożnie, by nie stracił koloru.

Post scriptum.

Spotkałam się z twierdzeniem, że pozostawienie w gotowym barszczu kawałka ugotowanego buraka chroni barszcz przed przypadkową utratą koloru przy niezamierzonym zagotowaniu . Nie wiem, czy tak jest w istocie, bo nigdy nie odważyłam się na eksperyment sprawdzający.

Poprzedni wpisCantucci. Włoskie biszkopty migdałowe.
Następny wpisO Srebrnej Patelni. O świątecznej kapuście.
Komentarze (1) - Dodaj komentarz
Marta J.
Marta J.
13 grudnia 2019 19:13:34 Odpowiedz

Owszem sprawdziłam, włożenie do barszczu obranego surowego buraka i pozostawienie na jakiś czas - od pół godziny wzwyż zapewnia piękny kolor!

Zostaw komentarz